MIASTO
Na Szydłówku ktoś truje zwierzęta!
Na kieleckim Szydłówku ktoś truje psy i koty, wsypując im do karmy jakieś paskudztwo! Mieszkańcy boją się wyprowadzać swoje pupile na spacer.
O wielkim szczęściu może mówić pani Agata Cieszkowska, mieszkanka Szydłówka, której kot jedynie polizał podejrzany "smakołyk".
- Mój zwierzak jest kotkiem wychodzącym. Wcześniej doszły mnie słuchy, że na Miodowej i Marszałkowskiej ktoś truje zwierzaczki i zamknęłam swojego pupila w domu. Niestety było już za późno, bo następnego dnia rano u mojego kota zaczęły się wymioty i osłabienie. Od razu połączyłam te dwie sprawy - relacjonuje pani Agata. - Udałam się z moim pupilem do weterynarza, który potwierdził, że przyczyną jego złego stanu jest ewidentne zatrucie. Tylko dzięki szybkiej reakcji udało się go uratować - uzupełnia.
Nie każda jednak taka historia ma pozytywne zakończenie. Mamy doniesienia o przynajmniej dwóch psach, które przez zjedzenie toksycznej substancji zdechły.
Mieszkańcy osiedla apelują o zaprzestanie tak bestialskiego postępowania. Zwracają uwagę również na to, że w okolicy nie ma dyżurującej placówki weterynaryjnej. Gdyby taka działała w pobliżu, być może udałoby się ocalić życie podtrutych zwierzaków.
Jak informuje Karol Macek, oficer prasowy Komendy Miejskiej Policji w Kielcach, na policję nie wpłynęło jeszcze żadne zgłoszenie na ten temat. W przypadku jego pojawienia się, wszczęte zostanie postępowanie.
- Procedura rozpoczęłaby się od przesłuchania świadków oraz zbadania danej substancji, żeby było na pewno wiadomo czy zawiera w sobie środki trujące. Gdyby się okazało, że ktoś celowo rozłożył tę trutkę, poprowadzimy czynności w celu ustalenia sprawcy. Jeśli nie byłoby to zamierzone działanie, sprawa jest kończona - mówi oficer.