MIASTO
Pracownicy SHL są zdeterminowani. Nadal protestują.
Trwa strajk włoski w kieleckiej fabryce SHL Production. Pracownicy domagają się podwyżek wynagrodzenia o 400 złotych i jednorazowych nagród w wysokości 1500 złotych, które chcą otrzymać do 10 grudnia. Jutro ma się odbyć spotkanie z dyrekcją.
Protest w zakładzie rozpoczął się kilkanaście dni temu. Na początku miał symboliczną wymowę i ograniczył się jedynie do oflagowanie terenu firmy. Jednak po rozmowach z dyrekcją, które zakończyły się fiaskiem, związkowcy postanowili go zaostrzyć. Wczoraj rozpoczęli strajk włoski, który ma trwać dwa dni.
- Zaapelowaliśmy do pracowników o to, żeby wykonywali swoją pracę nadzwyczaj skrupulatnie, dbając o jakość i o przepisy BHP. To oczywiście spowodowało spowolnienie produkcji, ale na bieżąco monitorujemy całą sytuację, która jest na halach produkcyjnych - mówi Grzegorz Pietrzykowski, przewodniczący „Solidarności” w Delfo-SHL.
Oprócz tego pracownicy postanowili, że nie przyjdą do pracy w sobotę i niedzielę, ponieważ nie będą wykonywać swoich obowiązków w godzinach nadliczbowych.
Na jutro na godzinę 12 zaplanowane zostały kolejne rozmowy z dyrekcją. - Nie spodziewamy się wiele po tym spotkaniu. Na pewno zażądamy dokumentów finansowych, bo dyrekcja twierdzi, że jest w złej kondycji finansowej. Jeżeli nasze postulaty nie zostaną spełnione, nie zostaje nam nic innego, jak zorganizować dwugodzinny strajk ostrzegawczy, na który zezwala ustawodawca - tłumaczy Grzegorz Pietrzykowski i podkreśla, że załoga jest bardzo zdeterminowana.
- Chodzi też o bezpieczeństwo naszej firmy. Płace muszą wzrosnąć, bo za chwilę nie będzie miał kto pracować. My żądamy podwyżek w połowie roku, więc na pewno nie będzie to miało aż tak ogromnego wpływu na kondycję przedsiębiorstwa - dodaje.