MIASTO
NIE dla bloków w rejonie kieleckiej Bruszni. „To typowy przykład patodeweloperki”
Jutro (3 listopada) kieleccy radni zdecydują o dalszych losach terenów zlokalizowanych w rejonie kieleckiej Bruszni, a dokładnie przy ulicach Piekoszowskiej i Białogońskiej. Inwestor chce tam zbudować czterokondygnacyjne bloki, mieszkańcy są jednak przeciwni takiemu rozwiązaniu, podobnie zresztą jak wielu radnych.
- Nikt z sąsiadów nie ma zastrzeżeń do domów, nikt nie ma również zastrzeżeń do szeregówki. Sprzeciwiamy się blokom. Chcemy mieć tu osiedle, nowych sąsiadów. Natomiast to co dzieje się teraz, to absurd. Osoby kupujące dwa lata temu w tej okolicy domki nie miały świadomości, że w sąsiedztwie powstaną bloki. Inwestor twierdzi, że mieszkańcy mogą się wycofać z umów – tak się nie postępuje w biznesie, to jest chwyt poniżej pasa – stwierdza pani Wioletta Gacek-Stelmasińska, mieszkanka.
Kielczanie zaznaczają, że teren nie jest przystosowany do intensywnej zabudowy, chociażby z uwagi na fakt, że nie ma w tym miejscu odpowiednich dróg dojazdowych. Ponadto wysokie budynki zasłaniałyby zapierający dech w piersiach widok z ich okien, dla którego przecież postanowili zamieszkać właśnie w tym miejscu.
- Początkowo nasz zamysł był taki, że powstanie tutaj rząd szeregówek, faktycznie zmieniliśmy pomysł na zabudowę, bo zmieniły się standardy urbanistyczne. Szeregówki zajmują dwa razy więcej miejsca. Liczba mieszkańców i samochodów będzie identyczna bez względu na to, czy postawimy pięć bloczków trzyipółkondygnacyjnych czy pięć szeregówek po dziewięć w rzędzie - mówi Sebastian Matuszczyk, inwestor.
Jak przyznaje nasz rozmówca, szeregówki byłyby jednak znacznie niższe od obecnie planowanych bloków – aż o trzy metry. Ponadto inwestor planuje stworzyć przy Bruszni od 90 do 135 mieszkań i do każdego z nich przyporządkować dwa miejsca parkingowe. Obecni na spotkaniu radni jednogłośnie zaznaczają, że nie można zezwolić na tę inwestycję.
- Nie może być na to zgody. Jeżeli mieszkańcy naszego miasta decydują się na zakup domu tam gdzie ma być niska zabudowa, to nie po to, żeby za płotem wyrósł blok. Musimy ich bronić – mówi przewodniczący klubu radnych Koalicji Obywatelskiej, Michał Braun.
- W tej sprawie jest dużo manipulacji, które nie znalazły potwierdzenia ani w MZD, ani w ratuszu. Było tam tyle wadliwych, niedopracowanych ustaleń, że w mojej ocenie ta uchwała nie powinna być w ogóle procedowana. Na budowę bloków na terenach zielonych nie ma zgody. Stoję murem za mieszkańcami – mówi wiceprzewodnicząca kieleckiej rady miasta, Joanna Winiarska.
- Jeżeli wyrazimy zgodę na tę inwestycję, to na zasadzie dobrego sąsiedztwa będą mogły tu powstawać kolejne bloki. Nie powinniśmy się na to zgadzać. Nie chcemy dopuścić, żeby ten teren został zagospodarowany przez zabudowę wielomieszkaniową, bez siatki drogowej – mówi radny Zdzisław Łakomiec.
- Mieliśmy już bardzo dużo uchwał w ramach lex deweloper, ale tak patologicznej jeszcze nie było. Gminna komisja urbanistyczna nazwała to typowym przykładem patodeweloperki. Problemy komunikacyjne, które powstałyby w wyniku budowy tych bloków byłyby kolosalne. Nie wyobrażam sobie, żeby jutro rada zagłosowała inaczej niż przeciwko zabudowie – dodaje radny Marcin Stępniewski.
O tym, czy inwestycja będzie realizowana zdecydują jutro (3 listopada) kieleccy radni. Jednak inwestor już zapowiedział, że jeżeli gremium nie wyrazi zgody na budowę, będzie odwoływał się od tej decyzji.