MIASTO
Kielecki bieda-budżet
Władze miasta złożyły projekt budżetu na rok 2024 do Regionalnej Izby Obrachunkowej. Zamyka się on w kwocie około 1,7 miliarda złotych. Po raz kolejny w stolicy województwa świętokrzyskiego mamy do czynienia z deficytem, tym razem szacowanym na około 18 milionów złotych.
O tym, jak w świetle budżetowych założeń będzie wyglądał przyszły rok, rozmawialiśmy z Markiem Leszczyńskim, profesorem ekonomii na Uniwersytecie Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Gdzie Kielce, gdzie Starachowice
– Jeśli chodzi o sam dług, nie jest on problemem. Osobiście obawiam się, że nastąpi próba sprzedaży choćby kolejnych nieruchomości, czy obcięcia wydatków– wyjaśnia nasz rozmówca.
Sporą kontrowersją w projekcie budżetu są stosunkowo niskie wydatki na inwestycje. Miasto na ten cel zamierza przeznaczyć jedynie 209 milionów złotych… czyli o 80 milionów mniej niż wydatki mniejszych Starachowic, na ten cel.
– Jeśli jest to kwota na całość działań inwestycyjnych, to jest ona nieadekwatna do liczby mieszkańców i potencjału rozwoju stolicy województwa świętokrzyskiego – dodaje Marek Leszczyński.
Co z mieszkalnictwem?
W Kielcach brakuje terenów, na których prywatni deweloperzy mogliby budować. Jak zauważają zainteresowani, plany zagospodarowania często zostają tylko na papierze i nikt nie stara się ich realizować.
– Bardzo często zdarza się, że w miejscach planowanych inwestycji brakuje dróg czy podpiętych mediów. Ostatnio słyszałem, że władze naszego miasta chciałyby, żebyśmy stawiali przedszkola i szkoły. Powinniśmy jasno ustalić, co jest zadaniem samorządów, a co przedsiębiorców – stwierdza Andrzej Grzyb, deweloper z firmy Euro-Grzyb.
Wielu kielczan zastanawia się, dlaczego brakuje u nas inwestorów z innych krajów.
– Czasem jednak wygląda to tak, że przyjeżdża inwestor z Chin, a my oczekujemy od niego, że oprócz zbudowania fabryki, zajmie się też podłączeniem mediów czy budową placówek oświaty. Tymczasem inwestorzy chcą gotowych terenów, tak jak w gminie Morawica – podsumowuje kielecki deweloper.
Budżet wyborczy
O komentarz do budżetu zapytaliśmy także miejskiego radnego, Kamila Suchańskiego.
– Sam deficyt nie wygląda najgorzej i jest zaplanowany na poziomie zdecydowanie niższym niż w latach ubiegłych. Niestety, w tym budżecie są zbyt małe nakłady na inwestycje. Trzeba powiedzieć, że administracja aktualnego prezydenta nie najlepiej radzi sobie z pozyskiwaniem funduszy i do tego źle je wydaje. Uważam, że po raz kolejny mamy do czynienia z tak zwanym „budżetem wyborczym”, który nie będzie pokrywał się z realnym – zauważa nasz rozmówca.
Złożony projekt wzbudza wiele emocji i na pewno dojdzie do gorącej dyskusji nad nim podczas kolejnych obrad rady miasta.
Więcej przeczytacie w najbliższym numerze naszego tygodnika.