MIASTO
Kielczanka: Tak nie powinno się traktować pacjentów
– Sanitariusze zostawili mnie w zamkniętej karetce przed szpitalem, mimo że zgłaszałam im, że mam astmę – skarży się kielczanka, która źle się poczuła i wezwała pogotowie. Później kobieta spędziła kilka godzin w Szpitalnym Oddziale Ratunkowym. Uważa, że nie pacjenci nie powinni być traktowani w taki sposób.
Wszystko działo się w środowy poranek. – Poczułam silny ból w nadbrzuszu i w klatce piersiowej, dlatego postanowiłam wezwać pogotowie ratunkowe. Sanitariusze zawieźli mnie do szpitala i zostawili samą w zamkniętej karetce – relacjonuje kielczanka, która nie chce podawać swojego nazwiska.
Kobieta tłumaczy, że jeden z ratowników poszedł ją zarejestrować na SOR, a drugi po prostu wyszedł z karetki, mimo że wcześniej zgłaszała, że ma astmę.
– Zrobiło mi się duszno, wiec podeszłam do otwartego okna w kabinie od strony kierowcy i zaczęłam wołać o pomoc do jakichś ludzi z personelu. Krzyczałam, że się duszę, mam ból w klatce piersiowej i się boję, ale usłyszałam tylko, że gdybym rzeczywiście się dusiła, to bym nie krzyczała. Kiedy kierowca wrócił, zapytałam go jakim prawem mnie zamknął w karetce, a on nakrzyczał na mnie, że weszłam do jego kabiny – relacjonuje.
– W samochodzie spędziłam około czterech minut, ale poranek był dość upalny, więc byłam naprawdę wystraszona – dodaje.
Później pacjentka trafiła na SOR, gdzie spędziła kilka godzin. – Przez cały czas siedziałam na krześle. W tym czasie miałam zrobione EKG i dostałam jakieś środki na uspokojenie. Po trzech godzinach przyszedł do mnie lekarz i powiedział, że nie wygląda to na chorobę wieńcową i znów pobrano mi krew do badania. Potem musiałam czekać kolejne trzy godziny na niewygodnym krześle. W poczekalni było duszno i nie otworzono nawet okna – żali się kielczanka.
– Kiedy dostałam zastrzyk, poczułam się lepiej i otrzymałam wypis. W piątek znów poczułam się źle, wezwałam karetkę, ale odmówiłam zabrania mnie do szpitala z obawy, że sytuacja się powtórzy. Tak nie powinno się traktować ludzi – denerwuje się kobieta.
Marta Solnica, dyrektor Świętokrzyskiego Centrum Ratownictwa Medycznego i Transportu Sanitarnego w Kielcach, tłumaczy, że ratownicy wykonywali swoje obowiązki zgodnie z wszystkimi obowiązującymi procedurami.
– Pacjentka nie była w stanie zagrażającym jej życiu i nie wymagała udzielenia natychmiastowej pomocy. Sama też odmówiła przyjęcia leków od naszych pracowników. Kierowca karetki razem z pracownikiem SOR-u stał obok ambulansu, a drugi z ratowników w tym czasie poszedł przekazać kartę na SOR. Drzwi od pojazdu były otwarte, więc pacjentce nie mogło być duszno – komentuje Marta Solnica.
Z kolei Anna Mazur-Kałuża, rzecznik prasowy Wojewódzkiego Szpitala Zespolonego w Kielcach, zapewnia, że czas oczekiwania pacjentki nie miał nic wspólnego z wolą personelu SOR-u.
– Jeśli pobiera się próbki do badań, trzeba się liczyć z tym, że wyniki nie będą natychmiast i nie da się niczego przyspieszyć. W tym przypadku kobieta miała robione badania dwukrotnie, dlatego to zajęło tyle czasu – mówi rzecznik szpitala. – Poza tym przyjmujemy około 150 pacjentów dobowo, ale ze swojej strony dokładamy wszelkich starań, żeby każdemu udzielić jak najlepszej pomocy – uzupełnia.