MIASTO
Internauci w obliczu tragedii. Żarty (nie) na miejscu?
Żarty i hejt – to niektóre reakcje jakie dało się zaobserwować wśród osób komentujących pożar sklepu Lidl przy ulicy Piekoszowskiej w Kielcach. Skąd bierze się tak irracjonalne zachowanie? A może zdradza ono problemy, które w żadnej innej sytuacji nie wyszłyby na jaw?
O powszechnym zjawisku internetowego hejtu mówi dr Magdalena Piłat-Borcuch, socjolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach. – Internet daje nam poczucie anonimowości i umożliwia rozpowszechnianie nienawistnych i prześmiewczych treści. Znacznie trudniej jest komuś powiedzieć coś w twarz, a zdecydowanie łatwiej hejtować w sieci. Dajemy upust naszym emocjom. Ludzie szczęśliwi, odnoszący sukces i zadowoleni ze swoich pozycji społecznych i życia w znacznie mniejszym stopniu pozwalają sobie na tego typu komentarze, niż osoby sfrustrowane i rozczarowane swoją sytuacją życiową – tłumaczy dr Magdalena Piłat-Borcuch, socjolog z Uniwersytetu Jana Kochanowskiego w Kielcach.
Niektórzy przyczynę pożaru upatrują w… zachowywaniu przez sklep obostrzeń związanych z pandemią koronawirusa. – Przy każdej tragedii znajdują się osoby, które zachowują się irracjonalnie. Pozwalają sobie na głupie komentarze i wpisy. Internet jest skrajnie demokratyczny, więc w masie wypowiedzi zdarzają się także te głupie – przyznaje socjolog z UJK.
Przy okazji tragedii kolejny raz do przestrzeni publicznej powrócił temat handlu w Polsce i wpływu wielkich korporacji na rynek lokalny. – Zwróćmy uwagę na to, że to właśnie mieszkańcy wybierają ten sklep, robią tam zakupy i w nim zostawiają swoje pieniądze. Przy okazji tej tragedii odżywa konflikt między tym co globalne, międzynarodowymi konspiracjami transferujące zyski poza Polskę a handlem lokalnym i renesansem małych ojczyzn i lokalnych targowisk. W wielu miastach widzimy coraz lepszą sytuację właśnie małych targowisk. W Kielcach póki co nie widać tej tendencji , ale pełne galerie handlowe. Rzadko korzystamy z bezpośredniej sprzedaży od rolników, bo wygrywa jednak cena – wyjaśnia nasza rozmówczyni.
Jak zmienił się poziom komentarzy w internecie przez ostatnie lata? – Widzieliśmy, że poziom hejtu wzrastał. Od zeszłego roku obserwujemy jednak reakcję konkretnych portali, którzy np. umożliwiają komentarze osobom z prenumeratą. Wówczas nie mają oni poczucia anonimowości i wypowiadają się bardziej racjonalnie. Możemy krytykować, ale powinno to mieć swoją granicę, którą wyznacza empatią. Gdybyśmy się zastanowili co może czuć osoba, o której piszemy zupełnie inaczej by to wyglądało – dodaje dr Magdalena Piłat-Borcuch.
Trzeba jednak zauważyć, że zdecydowana większość komentujących wyrażała współczucie i była głosem rozsądku.