MIASTO
Dziś bez krawata
Rozmowa kwalifikacyjna, bal sylwestrowy, studniówka, oficjalne przyjecie firmowe, a na wet na co dzień w pracy, bo tak wypada… Znowu trzeba założyć krawat… Dziś mamy prawdziwa wymówkę i tego bardziej męskiego dodatku do koszuli możemy nie wkładać. W Polsce obchodzimy dzień bez krawata, czy kielczanie lubią chodzić w krawatach?
Przede wszystkim historia krawata sięga wczesnych lat Chorwacji, to tam nosiło się na szyi długie, kolorowe chusty lub szarfy. W 1660 roku król Francji Ludwik XIV dokonał przeglądu swych wojsk, między nimi również regimentu najemników chorwackich. Chusty Ludwikowi się spodobały, z czasem moda ta zawędrowała do Anglii, a potem do całej europy. Najdawniejsze jednak ślady tego dodatku odnaleziono w grobowcu pierwszego cesarza chińskiego Qin Shi Huang. Żołnierze jego Terakotowej Armii posiadali wiązane na szyi chusty. Kielczanie co do noszenia krawata odnoszą się też po chińsku, albo japońsku… czyli jako tako
- Nie lubię za bardzo chodzić w krawatach. Krępują mnie, a w pracy nie muszę zakładać krawata, nie jest wymagany i z tego się cieszę.
- Dla mnie krawat to jak koszula, noszę krawat odkąd skończyłem 14 lat. Tak byłem nauczony, chodzilem w nim w szkole, na studiach, do pracy, a i teraz na emeryturze z krawatem się nie rozstaję
Nie od dziś wiadomo, że klient w krawacie to porządny gość, choć w Polsce, w drugiej połowie lat 70. XX wieku, handlową nazwą krawata był zwis męski ozdobny. W tamtych czasach trwała jednak kampania na rzecz czystości języka polskiego, co polegało na wymyślaniu polskich odpowiedników wyrazów pochodzenia obcego. I tak zwis został krawatem. Ta pierwsza nazwa w języku potocznym nie przyjęła się, ale ciągle funkcjonuje w dowcipach z tamtej „epoki”. Przetrwała jednak „barejowska” i „misiowa” zasada, iż "klient w krawacie jest mniej awanturujący się"
A na wywiad bez krawata zapraszamy już w najbliższą sobotę o godzinie 12. Gościem będzie przewodniczący świętokrzyskiej Solidarności Waldemar Bartosz.