MIASTO
Dziesięć milionów na tereny inwestycyjne? Radny chce zmian
Dziesięć milionów złotych na uzbrajanie kieleckich terenów inwestycyjnych – taki pomysł na rozwój gospodarczy miasta ma radny Porozumienia Jarosława Gowina, Dariusz Kisiel. Miałaby być to stała, coroczna pozycja w budżecie Kielc. – Mamy gotowe wzorce z innych miast – dodaje Piotr Królicki ze stowarzyszenia Progress.
W zeszłym roku miasto wydało na inwestycje 276 milionów złotych. Jak tłumaczy Dariusz Kisiel, kwota dziesięciu milionów stanowiłaby trzy i pół procenta tych wydatków.
– Uważam, że stolica województwa świętokrzyskiego powinna znaleźć choćby tak minimalne środki na samym początku, abyśmy odeszli od tematów zastępczych, które dzisiaj dominują debatę publiczną, na rzecz realnego podejścia do poważnego problemu i działać na rzecz nowych miejsc pracy, większych wpływów z podatku dochodowego i rozwoju, tak aby młodzi nie musieli emigrować. Dowiedzieliśmy się ostatnio, że Kielcom ubywa mieszkańców. Mamy dużą liczbę studentów, którzy niestety po skończeniu nauki muszą szukać pracy poza granica miasta. Nasza inicjatywa mogłaby to zmienić – uważa kielecki radny i dodaje, że będzie starał się o to, aby pomysł trafił pod obrady Rady Miasta.
– Kielce, jako miasto, nie mają dobrej oferty dla młodych ludzi – zauważa z kolei Piotr Królicki ze stowarzyszenia Progress. – Nie mogą oni spełniać swoich marzeń, bo nie ma dla nich miejsc pracy. W związku z tym wyjeżdżają do wielkich aglomeracji. To nie jest tak, że nie chcą zostawać. Uzbrajanie terenów inwestycyjnych może być początkiem zmiany na lepsze. Mamy przykład z Rzeszowa czy Mielca, który pokazuje, że można zbierać z tego dobre owoce. Te miasta zaczynają kwitnąć, mimo tego, że jeszcze niedawno były w gorszej sytuacji, niż Kielce – zauważa.