KULTURA
W Teatrze Żeromskiego poczuliśmy się jak w domu
Zakończyła się czwarta edycja Kieleckiego Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego. Przez ponad dwa tygodnie na kieleckich scenach prezentowane były przedstawienia, które miały jeden element wspólnym, a był nim dom, czyli motto całej imprezy.
Festiwal wystartował 27 września, a zainaugurowało go przedstawienie „Kruk z Tower”, które przyjechało do stolicy województwa świętokrzyskiego z Teatru Dramatycznego w Warszawie.
– Byłam na dwóch spektaklach tym inaugurującym oraz Odysei. Muszę przyznać, że oba bardzo mi się podobały, choć diametralnie się od siebie różnią. Ich problematyka była poruszająca. Przedstawienie „Kruk z Tower” pokazało mi problemy z jakimi mierzą się współcześni, młodzi ludzie oraz ich rodziny. Zaś to drugie było połączeniem na pozór różnych tematów, ale sposób ich połączenia sprawia, że te historie się splatają i dają do zrozumienia, że pewne tematy są ponadczasowe – mówi Edyta.
W ramach imprezy amatorzy teatru zobaczyli jeszcze dziewięć sztuk: Resztki, Samotność pól bawełnianych, Alte Hajm/ Stary Dom, Łatwe rzeczy, Tramwaj zwany pożądaniem, Ludvig, Odyseja. Historia dla Hollywoodu, Cholernie mocna miłość oraz Kartonpapa/Tata z Tektury. Właśnie te tytuły jak twierdzi Marcin Zawada, dyrektor festiwalu spotkały się z ogromnym zainteresowaniem kielczan. – Festiwal przeszedł bez żadnego problemu. Publiczność dopisała i oczywiście jest tak, że niektórym podobają się spektakle, a niektórym nie, ale to jest normalne. Cieszę się, że jest duży odzew wśród widzów, zostają na spotkaniach, biorą czynny udział i to nie jest garstka osób. We wtorek, w tygodniu, no to był pewien wyczyn 60 osób zostało na rozmowę, ponieważ chcieli usłyszeć, co aktorzy mają do powiedzenia.
Paweł, który był na kilku sztukach odkrył na nowo spektakl kieleckiego teatru „Samotność pól bawełnianych”. – Widziałem go kolejny raz, ale jak zawsze dostrzegłem coś nowego. Wyłapałem dużo nawiązań do popkultury, do różnych dzieł. Z wiekiem człowiek coraz bardziej dojrzewa i inaczej widzi pewne rzeczy. Cieszę się, że w Kielcach mamy taki bogaty programowo festiwal. Osoby niewyjeżdzające z naszego miasta mogą u siebie obcować z kulturą, która ubogaca.
Oprócz przedstawień odbyły się trzy debaty poświęcone nowym definicjom, wernisaż wystawy fotograficznej oraz dwa czytania dramatów. Właśnie jeden z nich – „Wolny Strzelec” 13 października zakończył tegoroczną edycję.
Jak zapowiada dyrektor festiwalu koniec jest nowym początkiem, dlatego już teraz Teatr im. Stefana Żeromskiego w Kielcach rozpoczyna przygotowania do przyszłorocznej edycji. – Myślę, że tą edycją przenieśliśmy festiwal do dobrej, zaryzykuję „pierwszej ligi”. Jeżeli ma się Warlikowskiego, to już jest ten poziom. W tym roku mieliśmy ciekawy program i już robię selekcję na przyszły rok – uzupełnia Marcin Zawada.