KULTURA
Nienawiść dzieli ludzi „Zachodniego Wybrzeża”
Sztukę o problemach z porozumieniem, ale też o nienawiści dzielącej ludzi przygotowuje Teatr im. Stefana Żeromskiego. Tę problematykę podejmuje reżyser Kuba Kowalski w spektaklu pt. „Zachodnie Wybrzeże” na podstawie tekstu francuskiego dramaturga Bernarda-Marie Koltesa.
„Zachodnie Wybrzeże” to opowieść o kilku ludziach z różnych stron świata, którzy gnieżdżą się w jakimś zapomnianym miejscu. Tą dziwną społeczność charakteryzuje brak zrozumienia. Mimo to, bohaterowie spektaklu próbują prowadzić między sobą pewnego rodzaju interesy. Wszystko ma swoją cenę. Jednak te negocjacje tak naprawdę do niczego szczególnego nie prowadzą. Akcja rozgrywa się w miejscu przypominającą wyrwę w ziemi czy też krater po uderzeniu meteoru, z którego nie można się uwolnić. - Tak jak Koltes o tym pisze, jest to miejsce dotknięte jakąś katastrofą, wypaleniem, beznadzieją. To taka dziura po czymś, co kiedyś tam było. Jak dla mnie jest to miejsce bardzo konfliktogenne, czuć tam napięcie walki o siebie. Ta przestrzeń ma swoje chropowatości i może też przez to nie jest łatwa – tłumaczy scenograf Agata Skwarczyńska.
Spektakl mówi także o kryzysie komunikacji i o problemach w obcowaniu z innymi ludźmi. - W przestrzeni, która do nikogo nie należy spotykają się ludzie ze skrajnymi życiorysami, z różnych klas społecznych, o różnym pochodzeniu – mówi Kuba Kowalski, reżyser sztuki. W tej grupie znajdują się tacy, którzy są zakorzenieni w tytułowym „Zachodnim Wybrzeżu” oraz tacy, którzy do niego przychodzą. Ci imigranci muszą odciąć się od swojej przeszłości, a nowe warunki w jakiś sposób oswoić. - Temat spotkania z „innym” to chyba główny wątek w tym spektaklu i tym się zajmujemy – zdradza reżyser.
Punktem wyjścia jest przyjazd milionera do miejsca zasiedlonego przez ludzi z różnych środowisk. Planuje tam popełnić samobójstwo. Artyści mówią, że przecież równie dobrze mógł to zrobić w swoim gabinecie i zastanawiają się po co tak naprawdę ten człowiek przyjechał do odludnego miejsca. Być może chciał się z kimś spotkać? - To takie „koltesowskie” spotkania. Przychodzi miliarder, który ma tylko karty kredytowe, ale nieszczęśliwie okazuje się, że nikt nie ma terminala by móc z nich skorzystać. To też symbol braku porozumienia między bogatymi a biednymi – mówi aktor Jacek Mąka.
- Tekst w dużej mierze mówi o nienawiści i człowieku plemiennym – twierdzi reżyser Kowalski podsumowując zapowiedź spektaklu. - W opowieści mamy osiem postaci: dwie z bogatego i „sytego” świata a pozostała szóstka to jacyś imigranci. Koniec końców, nie ma żadnej solidarności między nimi. Każdy walczy o siebie do ostatniej kropli krwi – mówi Kuba Kowalski.
Premiera „Zachodniego Wybrzeża” w kieleckim teatrze dramatycznym odbędzie się w sobotę 10 grudnia.