KOŚCIÓŁ
Otwórzcie drzwi Chrystusowi
Rozmowa z księdzem doktorem Rafałem Dudałą, rektorem kościoła akademickiego świętego Jana Pawła II w Kielcach.
– „Otwórzcie drzwi Chrystusowi” – powiedział Jan Paweł II, inaugurując swój pontyfikat 40 lat temu. Przeżywając Święta Zmartwychwstania Pańskiego, warto pamiętać o tych słowach.
– To przesłanie było czytane przynajmniej na dwóch płaszczyznach. Pierwsza to kontekst teologiczny, czyli głoszenie orędzia, do którego realizacji wezwany jest cały Kościół. Drugi to kontekst społeczno-polityczny Europy podzielonej żelazną kurtyną. Wezwanie świętego Jana Pawła II jest wciąż aktualne. Chrystus jest w centrum. Jeżeli w poczuciu niewystarczalności tu i teraz poszukujemy czegoś więcej, głębiej i dalej, to jest nim Chrystus. On nic nie chce człowiekowi zabrać. Nie chce go w żaden sposób umniejszyć. Chrystus to Bóg Człowiek, który poprzez tajemnicę Wcielenia, Krzyża i Zmartwychwstania daje siłę, by być do Niego podobnym. Przez to człowiek staje się piękniejszy, lepszy, mądrzejszy nie tylko w pryzmacie wiary, ale też w znaczeniu antropologicznym i humanistycznym.
– Jak te słowa mogą być dziś rozumiane?
– Jan Paweł II wskazuje na Chrystusa już na początku swojego pontyfikatu, poświęca Mu pierwszą encyklikę Redemptor hominis. Na Chrystusa wskazuje też w „Nuovo millenio ineunte”, dokumencie podsumowującym Rok Jubileuszowy i wprowadzającym w trzecie tysiąclecie. Wskazuje na Osobę, nie na jakiś system. Czy jednak współczesny człowiek wie, kim jest Chrystus? Trzeba najpierw zapoznać człowieka z Chrystusem, pokazać Go jako żywą Osobę wyłaniającą się z Ewangelii. Trzeba odkryć Jezusa, którego nierzadko ukrywamy za przepisami, wartościami chrześcijańskimi, zabiegami prawniczymi. Trzeba wyprowadzić Chrystusa z tego wszystkiego, co sprawia, że współczesny zagubiony człowiek, choćby nawet motywowany dobrymi intencjami, nie może się do Niego dobić. Służy temu prosty przekaz, świadectwo, kerygmat, wszystko to, czego świadkami jesteśmy, patrząc na pontyfikat papieża Franciszka. Dopiero po ukazaniu Chrystusa, który rzeczywiście zmienia człowieka i jego życie, możemy odpowiedzieć na pytanie o to, jak się otworzyć na Niego.
– Jak więc poznawać Chrystusa?
– Spójrzmy na świętego Piotra. Początkowo jest to zalękniony rybak z Galilei, który przed służącymi arcykapłana wypiera się Jezusa, a w konsekwencji Go zdradza. Ten sam Piotr, po zesłaniu Ducha Świętego, wychodzi i głosi kazanie. Owocem jego trzyminutowego głoszenia są trzy tysiące nawróconych ludzi. Piotr mówi: ochrzcijcie się, przyjmijcie chrzest w duchu wiary i nawróćcie się. Tu dotykamy sedna. Wiara i nawrócenie. Dopóki Chrystus będzie dla mnie odległy, dopóty w przestrzeniach mojej wiary będzie jakąś formułą, a nie Osobą. Modlitwa będzie tylko spłacaną daniną, a zaangażowanie sprawowaniem kultu. Chrystusa przede wszystkim trzeba chcieć poznać. Może w tym pomóc dobra książka duchowa, rozmowa, lektura Pisma Świętego. Warto zaryzykować poznanie Osoby, o której od dwóch tysięcy lat mówi Kościół. Osoby, dla której tacy ludzie, jak Jan Paweł II i wielu innych świętych, urośli do rangi wielkości. To jest poziom wiary, zaufania, aktu woli.
– Co daje obecność Chrystusa w życiu?
– Poznanie Chrystusa i przyjęcie Go do serca owocuje uporządkowaniem swojego życia według Jego wskazań i propozycji. Dziś każdy z nas funkcjonuje na jarmarku idei. Trzeba się sporo napracować, aby uświadomić człowiekowi, dlaczego warto podjąć starania poznania Chrystusa. Tu nie chodzi o przekazywanie doktryny, reguły, katechizmu, które pomagają zrozumieć doświadczenie religijne, ale go nie rodzą. Doświadczenie Boga rodzi spotkanie, a ono może dokonać się przez świadectwo. Chrystus, kiedy Mu pozwolimy układać nasze życie według Jego słowa, oferuje nam pewien system moralny, na szczycie którego stoi miłość do Boga, drugiego człowieka i samego siebie. Na ten system składają się: dekalog, Kazanie na Górze oraz kwestie społeczno-polityczne. Wszystko to znajdujemy zapisane w Ewangelii i zinterpretowane w pozostałych pismach Nowego Testamentu. Na tym zbudowana została nasza cywilizacja. W oparciu o te wartości tworzone były systemy społeczne, polityczne, ekonomiczne. Dziś nasz niepokój może budzić przekonanie, że chrześcijaństwo przetrwało, ale coraz wyraźniej staje się ono »bez-Chrystusowe«. Dlatego nie powinniśmy tworzyć nowych systemów, ale realizować to, co jest. To może zrobić każdy, kto Chrystusa poznał i według Jego wskazań układa swoje życie. Chodzi o to, aby w formę wprowadzić treść, a treścią jest Osoba.
– Co było misją Chrystusa?
– Ukazanie Boga jako kochającego Ojca. Święty Jan pisze: „Tak Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3,16). Chrystus przypomina światu, kim jest Autor tego świata. Świat został stworzony z Miłości. Taki był cel misji Chrystusa: pokazać Boga, któremu na imię Miłość. Pokazuje więc Boga, który czeka na powrót syna marnotrawnego. Boga objawiającego się jako dobry pasterz. Takim Bogiem jest Chrystus.
– Jak na tę Bożą propozycję odpowiada człowiek?
– Człowiek przyglądał się Jezusowi, temu, jak nauczał i co robił. U wielu wywoływało to zachwyt, u innych zgorszenie. Jednych prowadziło do refleksji nad własnym życiem, na innych nie robiło wrażenia. Jezus się tym nie zrażał, kontynuował swą misję, aby przekonać człowieka o miłości. W pewnym momencie ten człowiek oznajmił: „Wierzę i nie wierzę Ci. Zastanawiam się i przyglądam się”. Jezus zdawał się pytać: „To co jeszcze mogę dla ciebie zrobić?”. Człowiek odpowiedział: „Zabij się”. I On to zrobił. Dlatego krzyż, znak hańby i tortury, który dla pogan jest głupstwem, a dla Żydów zgorszeniem, stał się znakiem miłości dla ludzi, którzy szukają i odkrywają miłość Bożą. Bo On to zrobił z miłości posuniętej do granic przekraczających ludzkie wyobrażenie. Oto do czego zdolny jest Chrystus, aby przekonać człowieka, że Bóg jest miłością: „Zrobiłem wszystko, aby dotarła do ciebie prawda o tym, że Bóg jest po twojej stronie”. Miłość Boża to nie tylko kurtuazyjny akt. Ona domaga się autentycznej, pogłębionej refleksji, której owocem powinna być wiara i nawrócenie. Od miłości wszystko się zaczyna – w miłości też znajduje swoje wypełnienie.
– Wiara jest nam zaproponowana, nigdy narzucona.
– Jeśli mówimy o wierze, jej opisem jest Jezusowe „Jeśli chcesz”, ale jak można nie chcieć, kiedy ma się takie doświadczenie miłości? Kiedy dociera do mnie prawda o tym, że Bóg jest we mnie totalnie zakochany? To jest fenomenalne, że chrześcijaństwo pośród tego jarmarku idei jawi się jako religia miłości. To już nie jest wiara w Boga, ale wiara Bogu – zaufanie. Otwarcie drzwi Chrystusowi oznacza wejście z Nim w relację. Chrześcijanin nie jest zwolniony z przyziemnych doświadczeń: bólu, trudu, cierpienia. Osoba żyjąca z Chrystusem nie cierpi mniej, ale cierpi inaczej.
– Jak te słowa mogą wpłynąć na naszą rzeczywistość?
– Mogą wpłynąć o tyle, o ile wpłyną na serce człowieka, tak bowiem dokonuje się trwała przemiana. Po jednej bowiem stronie staje człowiek, który nierzadko żywi przekonanie o tym, iż sam sobie wystarcza. Po drugiej zaś jest Chrystus, który niczego nam nie narzuca, a jedynie proponuje – „jeśli chcesz”. Wszak w chrześcijaństwie nic nie musisz – wszystko możesz. Niech zatem te najważniejsze chrześcijańskie święta pozwolą nam spotkać Zmartwychwstałego – który jest i miłością, i wolnością.
– Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Bernat