Słuchaj nas: Kielce 107,9 FM | Busko-Zdrój 91,8 FM | Święty Krzyż 91,3 | Włoszczowa 94,4
Szukaj Facebook Twitter Youtube
Radio eM

KOŚCIÓŁ

Mędrcy i świadkowie

poniedziałek, 09 stycznia 2017 14:56 / Autor: Katarzyna Bernat
Mędrcy i świadkowie
Mędrcy i świadkowie
Katarzyna Bernat
Katarzyna Bernat

Rozmowa z ks. dr. Miłoszem Hołdą, filozofem, wykładowcą UPJPII w Krakowie i WSD w Kielcach.

- Objawienie Pańskie przypomina, że poganie pokłonili się Jezusowi. Jakie znaczenie miał ten fakt dla ówczesnego świata?

Pokłon Mędrców miał być „dowodem”, że Jezus jest oczekiwanym Zbawicielem. Że On jest odpowiedzią na pytania wszystkich, którzy szukają mądrości i sensu życia. W Jezusie Bóg odpowiada na pragnienia, tęsknoty i niepokój, który wszyscy ludzie w sobie mają.

- Według księdza, dziś poszukujemy Boga?

Myślę, że poszukiwanie Boga jest jakoś wpisane w ludzką naturę. Bywa jednak, że poszukujemy Go pod wieloma różnymi postaciami: wiedzy, mądrości, szczęścia, przyjemności. Trudno jednak zaprzeczyć, że współcześnie wielu ludzi zupełnie nie interesuje się Bogiem, żyją nie mając z Bogiem właściwie żadnych „skojarzeń”. Nawet nie zaprzeczają Jego istnieniu, tylko żyją tak, jakby ten temat nie istniał. To jest w historii ludzkości pewna nowość. I duże wyzwanie dla chrześcijaństwa. Inaczej ewangelizuje się ludzi, którzy w „coś” wierzą, a inaczej takich, którzy zgubili, mówiąc językiem Czesława Miłosza, „drugą przestrzeń”.

- Jan Paweł II pisał, że wiara i rozum są jak dwa skrzydła, które unoszą człowieka ku kontemplacji prawdy. Co to właściwie znaczy?

Trzeba pamiętać, co Jan Paweł II rozumiał pod pojęciem „rozumu”. Traktował go jako Boży dar, który został nam dany, byśmy mogli poznawać Boga, samych siebie i otaczający nas świat. Współczesne rozumienie „rozumu” jest w stosunku do tego, na które powoływał się Jan Paweł II, mocno zawężone. Kiedy ludzie mówią „rozum” mają zwykle na myśli tę zdolność, która pozwala nam tworzyć nauki matematyczno-przyrodnicze. Papież przypominał, że takie zawężenie jest nieuprawnione. Bo przecież decyzje życiowe, które podejmujemy, nasze etyczne czy estetyczne wybory, nie są bezrozumne, choć trudno je zmatematyzować. Rozumne jest także przyjmowanie pewnych rzeczy „na wiarę”. Na przykład w szkole słuchamy nauczycieli. Nieprzyjmowanie tego, co oni mówią i sprawdzanie wszystkiego samemu byłyby irracjonalne. Tak samo jest w sprawach związanych z tym, co ostateczne, w Bożych sprawach. Jest wiele takich momentów, że człowiek, idąc drogą rozumowego poszukiwania, staje przed nieprzekraczalną dla rozumu granicą. Wówczas musi zdecydować, czy zatrzymać się na tej granicy, czy przyjąć słowo, które Ktoś ma dla niego. Możemy zaufać Bogu, jako Autorytetowi w kwestiach, które nas przerastają. Działanie takie nie jest bezrozumne. Wiara nie jest bezrozumna, choć nie jest to „rozumność” w zawężonym, matematyczno-przyrodniczym sensie.

- Werner Heisenberg, jeden z twórców mechaniki kwantowej, laureat Nagrody Nobla z dziedziny fizyki, zapytany jak godzi naukę z wiarą powiedział: „Pierwszy łyk z pucharu nauki, może uczynić ateistą, ale na dnie tego pucharu zawsze czeka Bóg”.

Sądzę, że czeka tam na nas Tajemnica, czyli to z czym nie jesteśmy w stanie sobie poradzić czysto naukowymi metodami. Jeśli chcemy nauczyć się obcować z Tajemnicą, musimy otworzyć się na myślenie metafizyczne. Musimy przywrócić należne w naszej kulturze miejsce filozofii i teologii. Jeśli myślimy „biorąc pod uwagę Boga”, wówczas także naukę możemy traktować jako odszyfrowywanie Bożych zamysłów, które są wpisane w ten świat. Najważniejsze sprawy naszego życia to nie są „problemy”, lecz „tajemnice”. Z problemem można sobie poradzić i zostawić go za sobą. Z Tajemnicą trzeba nauczyć się żyć.

- Mędrcy ze Wschodu byli poganami. Dziś obserwujemy zjawisko ateizmu. Ludzie, którzy słyszeli o Chrystusie, czasami są nawet ochrzczeni, ale od Niego odchodzą.

Ateizm zwykle jest „negatywny”, to znaczy jest zaprzeczeniem pewnego wyobrażenia, pewnej koncepcji Boga. Gdyby niektórych ateistów zapytać, w jakiego Boga nie wierzą, mogłoby się okazać, że odrzucają to samo, co my wierzący, jakiś obraz Boga, który z tym, co głosi chrześcijaństwo ma niewiele wspólnego, albo zgoła nic. Nie można jednak tej sprawy załatwić takim prostym „trickiem”: że ateiści to tacy „wierzący na opak”. Sprawa bywa o wiele bardziej dramatyczna. Ludzie nie wierzą w Boga z różnych powodów. Jedni odrzucają Go w imię nauki, mówiąc że ona tłumaczy świat i nie potrzeba odwoływania się do niczego większego. Inni w imię bycia dojrzałymi i pełnymi ludźmi. Sądzą bowiem, że Bóg to taki zazdrosny, smutny pan, który czyha na ludzką wolność i przyjemność. Uważają, że jeśli chcą żyć pełnią życia, a do tego bezpiecznie układać międzyludzkie relacje, muszą trzymać się z daleka od wiary. Jest też ateizm, według mnie najlepiej „uzasadniony”, który wynika z doświadczenia zła i z przerażenia Bożym milczeniem. Nikt, kto chce wierzyć poważnie, nie może udawać, że nie ma zła, że nie istnieje cierpienie. Doświadczenie cierpienia potrafi postawić człowieka przed dramatycznymi pytaniami: Jak wierzyć w Boga, który jest wszechmocny i dobry, skoro w świecie jest tyle zła? Dlaczego Bóg milczy? Dlaczego nie reaguje na zło? Dlaczego pozwolił na to, aby ludzie ginęli w obozach koncentracyjnych, łagrach i innych miejscach kaźni? Dlaczego pozwala, aby ludzie ginęli w atakach terrorystycznych? Gdzie On jest, kiedy cierpimy? To są pytania, z którymi wiara musi się zmierzyć.

- Jak ksiądz może odpowiedzieć na te pytania? 

Ostrożnie. Czasem po prostu lepiej milczeć i towarzyszyć, niż silić się na odpowiedź. Jeśli próbuje się usprawiedliwiać Boga zbyt szybko i łatwo, można wyrządzić Bogu i ludziom wiele krzywdy. Najbardziej standardowe odpowiedzi głoszą, że zło nie jest wynikiem Bożego działania, ale wolnej woli człowieka, który poszedł za podszeptem diabła, albo, że Bóg chciał dać nam możliwość kochania Go, a kochać można tylko w sposób wolny, więc zaryzykował ludzką wolność, a z nią zaryzykował zło. W tym świetle cierpienie byłoby karą za grzech, ale nie karą, którą wymierza nam Bóg, lecz taką, którą sami sobie wymierzamy. Człowiek żyjący jakiś czas na tym świecie, świadomy swoich grzechów, mógłby takie wyjaśnienie przyjąć. Jak jednak poradzić sobie z cierpieniem niewinnych, ze złem, jakiego doświadczają ci, którzy nie sprzeciwili się Bogu, nie zdążyli jeszcze zniweczyć Bożego pomysłu na świat i człowieka? Księga Hioba podpowiada, że jakąkolwiek byśmy wymyślili teodyceę - czyli próbę obrony Boga w obliczu zła, cierpienia, niesprawiedliwości - każda będzie niedostateczna. Jedyne „usprawiedliwienie” samego siebie przeprowadza Bóg w Jezusie Chrystusie, który umiera za nas na krzyżu, wchodząc w sam środek cierpienia. Ale właściwie nie po to, aby je „wyjaśnić”, ale aby je „rozjaśnić” swoją obecnością, żeby być z nami w tym trudnym doświadczeniu i żeby przez krzyż poprowadzić nas do zmartwychwstania, do życia. Chrześcijaństwo nie ma czysto intelektualnej odpowiedzi na zło i cierpienie. Jan Paweł II w liście poświęconym cierpieniu „Salvifici doloris” podkreślał, że odpowiedź, jaką daje Jezus, ma charakter relacji, w którą możemy wejść. Taka jest odpowiedź Boga na zło i cierpienie. Każdy z nas musi sam rozstrzygnąć, czy ta odpowiedź go zadowala.

- W XX wieku ludzkość doświadczyła także ateizmu wypływającego z ideologii.

Ideologie, o których mowa, to były pomysły na społeczeństwo budowane bez Boga. Jan Paweł II pisał, że u ich podstaw leżał błąd antropologiczny, czyli niewłaściwe rozpoznanie co do tego, kim jest człowiek. Zakłamywanie ludzkiej natury i myślenie o człowieku bez odniesienia do Boga niestety kończy się tak, jak pokazała nam historia XX-wiecznych totalitaryzmów.

- A co jest prawdą o człowieku?

Jako chrześcijanie wierzymy, że każdy człowiek został stworzony przez Boga na Jego obraz i podobieństwo oraz odkupiony przez Jezusa Chrystusa. Bóg chce także, by człowiek żył z nim na wieczność. Warto pamiętać, że ateizm bierze się również stąd, że my jako chrześcijanie nie umiemy tak myśleć o sobie, o innych ludziach, zapominamy o tym, kim jesteśmy dla Boga i nie potrafimy zrobić z tej prawdy dobrej nowiny dla świata. Bywa, że nasza nowina jest zła i smutna. Jeśli coś przekonuje do wiary, to świadectwo prawdziwie chrześcijańskiego życia – jak to ktoś zgrabnie określił: „bycie chrześcijaninem od rana do wieczora”. Wierzymy właśnie dzięki świadkom. Jest wielu, którzy doskonale znają argumenty za istnieniem Boga, a wcale w Boga nie wierzą. Bo nie w argumentach jest istota rzeczy.

- A gdzie?

W świadectwie życia. Takim świadectwie, które przekona, że warto spotkać się z Bogiem i żyć w relacji z Nim. To zawsze pociągało i będzie pociągać. Możemy sobie mędrkować, ale gdyby Mędrcy ze Wschodu pozostali na poziomie mędrkowania, to by się pewnie nie ruszyli z domu. Ale oni szukali spotkania z Mesjaszem i dlatego poszli do Betlejem.

Dziękuję za rozmowę.

Katarzyna Bernat

Nowy numer!

Zapraszamy do nas

Zgłoś news
POSŁUCHAJ
WIDEO