KOŚCIÓŁ
Betlejem jest w człowieku
Rozmowa z księdzem biskupem Marianem Florczykiem, biskupem pomocniczym diecezji kieleckiej
– Porozmawiajmy o Bożym Narodzeniu…
– Jest ono wspomnieniem wielkiej tajemnicy Wcielenia i Narodzenia Syna Bożego. Bóg objawia się jako Człowiek, ukazując wartość i piękno człowieczeństwa. Przychodzi jako małe bezbronne Dziecię, aby nie onieśmielać nas Swą wielkością. Jednocześnie chce ukazać, jak bardzo kocha każdego z nas i jaką wielką wartość mamy w Jego oczach. Bóg chce także, abyśmy wzajemnie dla siebie byli braćmi i siostrami, tworząc jedną rodzinę.
– W Księdze Izajasza czytamy: „Oto Panna pocznie i porodzi Syna, któremu nada imię Emmanuel” (Iz 7,14). To imię znaczy: „Bóg z nami”.
– Bóg, przychodząc na świat w ludzkiej naturze, identyfikuje się z każdym człowiekiem. We wszystkim jest do nas podobny, oprócz grzechu (por. Hbr 4,15). Ludzkim sercem kochał, ludzkim rozumem myślał, doświadczał głodu, pragnienia, chłodu. Jezus przychodzi również dziś, aby dla każdego z nas stać się Drogą, Prawdą i Życiem (J 4,6).
– W społeczeństwie obserwujemy dziś niepokojące procesy, prowadzące do zakłamywania istoty świąt.
– Sfera sacrum, czyli tego, co święte, i sfera profanum, czyli tego, co świeckie, zawsze ze sobą współistniały. Od IV wieku chrześcijaństwo zaczęło przenikać zwyczaje, również pogańskie, nadając im nowe znaczenie. Na przykład niedzielę poganie obchodzili jako dzień słońca, a chrześcijanie nadali jej nowy wymiar – dnia, w którym Chrystus zmartwychwstał. W Europie do pewnego momentu próbowano zachowywać równowagę między sacrum a profanum. Obecnie jednak zauważamy, że sacrum wypierane jest z przestrzeni publicznej. Z jednej strony wpływają na to decyzje laickich rządów, a z drugiej zachodzą procesy społeczne, prowadzące do sekularyzacji, czyli zeświecczenia. Początek dała im rewolucja francuska w XVIII wieku. Neutralność państwa od religii wpisano do konstytucji. Niestety, przerodziło się to we wrogą eliminację oznak religijności. Sekularyzację spowodowały także zmiany społeczne, wywołane rozwojem wielkiego przemysłu. Wcześniej centrum życia kulturalnego i religijnego stanowiły dwory szlacheckie i warsztaty rzemieślnicze. Industrializacja spowodowała reorganizację społeczeństwa, przemieszczanie się ludności. Zaczęły powstawać fabryki zatrudniające tysiące osób. Ludzie ci, wywodzący się najczęściej z biednych warstw wiejskich, przyjeżdżali do miasta w poszukiwaniu zatrudnienia i zarobku. W miastach zaczęły tworzyć się wielkie skupiska ludzi wyrwanych ze swojego naturalnego środowiska, mieszkających często w barakach, w warunkach urągających wszelkiej przyzwoitości. Sytuacja oddalenia od domu rodzinnego i duszpasterstwa sprzyjała rozwojowi sekularyzacji, którą podsyciła filozofia Karola Marksa. Dziś proces sekularyzacji nabrał za sprawą mediów większej siły i, niestety, oddziałuje na sposób obchodzenia oraz przeżywania świąt Bożego Narodzenia.
– Podajmy przykłady tej sekularyzacji.
– Kilka lat temu na placu w Brukseli zamiast choinki stanęła instalacja zrobiona z pudełek. Na kartkach i w życzeniach pomijane jest Boże Narodzenie, a zastępuje je magia bliżej nieokreślonych świąt. Widzimy więc, jaką szkodę może wyrządzić sekularyzacja w umysłach i duszach ludzi. To eliminowanie prawdy! Przecież obchodzimy nie jakieś święta, ale Narodzenie Zbawiciela Jezusa Chrystusa! Niestety, relatywizm dotyczący Boga oddziałuje także na nasze relacje międzyludzkie, które zaczynają się rozsypywać. Jezus urodził się w rodzinie, aby podkreślić wartość tej wspólnoty ojca, matki i dzieci. Tymczasem rodzinę też ograbiliśmy z sacrum i z szacunku małżonków do siebie, dzieci do rodziców. Wprowadziliśmy związek partnerski, a on nie ma nic wspólnego ze Świętą Rodziną. Sacrum zastępujemy zwykłą komercją. Choinka pojawia się w sklepach tuż po Wszystkich Świętych, a wszechobecne reklamy zachęcają do kupowania jak największej liczby prezentów. Owszem, zwyczaj wzajemnego obdarowywania się jest piękny, bo podarunki także umacniają więzi między ludźmi, jednak nie mogą one stać się najważniejsze. Ograbiając święta z sacrum, sami czynimy się nieszczęśliwymi. Człowiek nie odnajduje samego siebie.
– Dotykamy tutaj problemu komercjalizacji. Można czasami odnieść wrażenie, jakbyśmy nie umieli dobrze przeżyć świąt bez przedmiotów.
– Święty Jan Paweł II przestrzegał przed cywilizacją konsumpcyjną. Człowiek szuka przyjemności i zadowolenia w tym, aby mieć jak najwięcej, czasami za wszelką cenę. Nie szuka głębi człowieczeństwa, ale zadowala się tym, co ziemskie i światowe. Niestety, tak wychowujemy również dzieci. Dochodzi do konkurencji, chwalenia się markowymi ubraniami, komputerami, a inne wartości są pomijane. Rodzice próbują zadowolić dziecko, aby jak najwięcej miało. Przez to niektórzy zwalniają się z obecności przy dziecku. Tymczasem ono potrzebuje nie przedmiotów, ale przytulenia i przebywania z nim. Niestety, często rzeczy mają zastąpić miłość. Tak jest również w dorosłym życiu. Wzbudzane jest w nas pragnienie oraz głód tego, co materialne. Świętujesz, jeśli masz wózek pełen zakupów. Później jednak dochodzimy do wniosku, że święta może i były obfite, ale nie odnaleźliśmy w nich siebie i naszych bliskich. Zakupami przysłoniliśmy to, co najważniejsze. Ograbiliśmy siebie i drugą osobę z miłości. A przecież chodzi o to, aby człowiek umiał bardziej kochać, doświadczał przebaczenia, życzliwości. Bardziej był z drugim i dla drugiego, bo to właśnie daje szczęście.
– Boże Narodzenie jest w Polsce szczególnie bogate w tradycje i zwyczaje podkreślające ich wyjątkowy charakter.
– Wieczerza wigilijna, opłatek, kolędy, choinka – tak wyglądały święta w każdym polskim domu. Pełno jest w nich znaków i gestów związanych z wiarą. Choinka symbolizuje życie, nawiązuje do drzewa rajskiego i drzewa Jezusa Chrystusa. Zbawiciela, objawiającego się jako światłość dla świata, symbolizują zapalane na choince lampki. Zanim rodzina zasiądzie do wspólnej wieczerzy, dzieli się opłatkiem na znak zgody, pojednania oraz więzi, która ich łączy. Rodzina stanowi jedno, jak jeden jest chleb, chociaż składa się z wielu ziaren. Opłatkiem łamiemy się z drugim człowiekiem z życzliwości, bo on jest naszym bratem. Tym spoiwem ma być miłość przyniesiona przez Jezusa, który burzy mury między nami. Staropolskim zwyczajem jest postawienie pustego talerza dla niespodziewanego gościa, aby w tym dniu nikt nie był sam, bo samotność jest dokuczliwa i bolesna. W samotności trudno człowiekowi żyć. Wydaje mu się, że miłość umarła.
Wyjątkowość świąt podkreślają polskie kolędy. Oddają one tajemnicę narodzenia Jezusa, radość ze spotkania z Nim, a jednocześnie mówią o tej miłości wyrażonej w Bogu, który jako małe Dziecię oczekuje ciepła ludzkiego. Dziecku z miłością otwiera się serce.
– Jakie znaczenie ma podtrzymywanie tych polskich tradycji?
– Jednego z zagranicznych trenerów pracujących w Kielcach dziennikarze zapytali, co go w Polsce najbardziej zaskoczyło. Odpowiedział: "Opłatek i wigilia, ponieważ ma ona wymiar wspólnoty, braterstwa, przebaczenia sobie i szukania tego, co najpiękniejsze". Nasza tradycja pełna jest takich symboli, obyczajów umacniających więzi między ludźmi. Człowiek to nie tylko ciało, ale również dusza, która wyraża się w tęsknocie i pragnieniach doświadczenia czegoś głębszego. Jeśli pozbawilibyśmy się tradycji i zwyczajów świątecznych, to powstaje pustka i nuda. Musimy umieć pogodzić to, co dla ciała, z tym, co dla ducha. Wtedy dopiero następuje pełny rozwój człowieka. Życzę każdemu, aby w Święta Bożego Narodzenia przede wszystkim odnalazł Jezusa w swym sercu i podzielił się Nim z drugim człowiekiem. Podzielił się pięknem swego serca.
– Dziękuję za rozmowę.
Katarzyna Bernat